Jak opryskiwać rośliny? Kompendium wiedzy o opryskiwaniu

Autor: Dawid Kufel 2 czerwca 2016, Ogrodnictwo
Jeden komentarz

Każdy ogrodnik, chcąc mieć jak najlepsze plony, prędzej czy później zostanie zmuszony do podjęcia działań zapobiegawczych lub interwencyjnych poprzez opryskiwanie roślin. Opryskiwać możemy używając środków naturalnych oraz syntetycznych, chemicznych. Warto mieć świadomość, że prawidłowo sporządzony oprysk jest gwarancją skutecznie usuniętego szkodnika.

Jedna myśl nt. „Jak opryskiwać rośliny? Kompendium wiedzy o opryskiwaniu

  1. Franz

    Toś mnie zaskoczył, że używasz chemii. Jak później takie róże wąchać? Mnie by było fuj.
    Kiedyś ludzie żyli bez chemii i jakoś sobie radzili. Opracowuję właśnie drzewo genealogiczne mojej rodziny, gdzie większość była zagrodnikami. Ciekawi mnie, jak radzili sobie moi Przodkowie 200, 300 czy 400 lat temu z chorobami roślin czy zwierząt. A może chorób nie było tylu, co teraz?

    Dziś owoce, warzywa, dieta, ćwiczenia, muszą działać natychmiast! To, co małe, brzydkie, małoaromatyczne, trudne, męczące – jest beeee.
    Inną sprawą jest fakt, że część społeczeństwa (może nawet i większość) jest idiotami. Lecą na byle jakie diety, na byle jakie hasła „bo to jest zdrowe”, jedząc byle co, czy wjeżdżając niemalże samochodem do siłowni (idealnie by było zaparkować tuż obok bieżni). Znam takie przypadki.
    To, co robisz Ty, Wy, jest fantastyczne. Popieram i trzymam kciuki, bo trzeba takim biednym, nieświadomym, zabieganym ludziom pomóc.

    Obecna sytuacja przypomina mnie pewną pieśń czasów stalinowskich, słusznie miniętych. Być może przesadzę, być może polecę – jak to się w dzisiejszym, młodzieżowem slangu rzecze – po bandzie, ale posłuchajcie Państwo sami:
    „Równaj krok, równaj krok, zewrzyj dłonie,
    nie rządzi już obszarnik pan,
    gdzie mrok, tam światło nam zapłonie
    i traktor ugór zmieni w łan”
    (jeśli dobrze pamiętam, to tak to leciało)

    Obecnie, powinniśmy zaśpiewać:
    „Jedz to, kupuj to, myśl to,
    nie rządzi już samodzielna myśl,
    gdzie jeszcze wolna sfera, tam zaraz jej nie będzie,
    a kto myśli inaczej, wnet za wariata wziętym będzie”
    (rymy nigdy nie były moją dobrą stroną)

    Największy rarytas mojego dzieciństwa, którym raczyła mnie moja babcia – kogel-mogel z dodatkiem kakao – tego smaku nic nie mogło przebić, tak, jak mało co może przebić smak, wspomnianego tutaj na stronie w innym artykule, monte. Co było w koglu-moglu, a co jest w monte? No właśnie.
    Po wojnie takim rarytasem były tzw. kakauszele (choć nazwy różne słyszałem owego ówczesnego przysmaku). Kiedyś takim rarytasem będzie zapewne jakaś tabletka.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia.
    Franz

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *